Można ją wystawić w oknie podczas burzy, by chroniła przed piorunami. Zasuszyć, by czuwała nad szczęściem rodziny przez cały rok. Można też ją zjeść, by cieszyć się dobrym zdrowiem. Albo zmieszać z ziarnem, żeby zapewnić urodzaj. Ale najpierw, w ostatnią przed świętami niedzielę, trzeba ją poświęcić. Mowa oczywiście o palmie wielkanocnej.
Święcona jest w Niedzielę Palmową na pamiątkę przybycia Jezusa do Jerozolimy. Gdy wjeżdżał na osiołku do miasta, mieszkańcy rzucali mu pod nogi płaszcze oraz gałęzie palmy.
Zjadali palmy
- Nasze palmy wielkanocne symbolizują właśnie te gałęzie. Jednak ze względu na różnice regionów, używamy do tego innych gatunków roślin - wyjaśnia Ewa Ryś z Muzeum Narodowego Rolnictwa i Przemysłu Rolno-Spożywczego w Szreniawie. - Typowo wielkopolską palmą była gałązka wierzbowa.
Ścinano je już w środę popielcową i wstawiano do pojemnika z wodą. Wszystko po to, by do Niedzieli Palmowej zdążyły się zazielenić. Niektórzy dekorowali je później wstążkami z bibuły, kolorowymi kwiatami , papierem, a nawet płótnem czy wełną. Inni dokładali zielone gałązki bukszpanu, borówkę, cis, wrzos czy widłak. Najważniejsza była jednak sama wierzba.
- Po poświęceniu niektórzy zjadali bazie. Wierzono, że zapewni to zdrowie - dodaje Ryś.
Bazie miały zapobiegać głównie bólom głowy oraz chorobom gardła. Jednak po zasuszeniu i dodaniu do naparu z ziół miały również moc uzdrawiania. Palmę można też było zasuszyć i wsadzić w ramę obrazu. Przynosiła szczęście domownikom, strzegła przed ogniem i "całym złem". Z grubszych gałęzi można było zrobić krzyż, który wbity w zaoraną ziemię, miał zapewniać urodzaj i chronić przed klęskami żywiołowymi, choćby gradem. Palmy czuwały też, by dzieci i zwierzęta zdrowo rosły.
Kupić prościej
Dzisiaj większość osób kupuje gotowe palemki (własnoręcznie przygotowuje się je jeszcze na wsiach czy w górach). Te najbardziej popularne, kolorowe, misternie uplecione z suszonych kwiatów i traw, to palemki "wileńskie".
- Tradycyjne, wielkopolskie palemki robione były do czasów drugiej wojny światowej. Później nastąpiło takie wymieszanie ludności, że każdy dodawał jakieś elementy z własnego regionu -
wyjaśnia Ewa Ryś.
Tych "wileńskich" jest najwięcej na straganach, gdzie palemki można kupić. Najtańsze, 30-centymetrowe, kosztują złotówkę. Trudno się więc dziwić, że zwyczaj samodzielnego przygotowania palmy odchodzi w przeszłość.
Nieduże, ale kolorowe
Robienie palm wielkanocnych i stroików to rodzinny biznes Andrzeja Skrzypca. Około 500 sztuk przywiózł do Poznania i sprzedaje podczas trwającego do niedzieli Jarmarku Wielkanocnego.
- Przy wyborze ludzie kierują się głównie ceną, dlatego największą popularnością cieszą się krótkie
palmy - opowiada Andrzej Skrzypiec. - Niektórzy zwracają również uwagę na kolor.
Do produkcji palemek wielkanocnych używa tylko polskich ziół, kwiatów i traw. Zdarza się dołożyć jodłę czy bukszpan. Największe mają po 80 centymetrów.
Palma kończy na głowie
Od wieków palmy spalało się w Wielką Sobotę, a popiół przechowywało do kolejnego Popielca. Tegoroczna palma w przyszłym roku służy do posypywania głów wiernych popiołem. Czy dzisiaj jest podobnie?
- Ważne, żeby był to popiół ze spalonego drewna. Wskazane jest, by była to palma - wyjaśnia ksiądz Edmund Jaworski z Gułtowych. - Ale nie ma przymusu, może to być także np. drzewo cierniowe.
Katarzyna Fertsch
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?